niedziela, 29 marca 2015

Od Saszy - CD Arlo

- Zaczekaj! - zawołał za nim, ale czarnowłosy nawet nie myślał się zatrzymać. Sasza ruszył w ślad za intruzem. Chłopak rozłożył ręce, niczym małe dziecko.
Ile ty masz lat? Pięć? Pomyślał zgryźliwie, jednak powiedział tego na głos. Nie wywalił też nieznajomego ze szpitala. Alba doskonale wiedział, że takim ludziom lepiej ustąpić. I tak pewnie zaraz się znudzi.
- Pytałem czy tu umarłeś i skąd pochodzisz. Jesteś idiotą, czy po prostu ogłuchłeś? - warknął otwierając drzwi sali, w której pomieszkiwał Sasza. Obrzucił pomieszczenie krytycznym spojrzeniem. Dopiero po chwili dostrzegł tabliczkę przy łóżku szpitalnym.
- Och, czyli jednak tu zdechłeś. - zaśmiał się patrząc na koślawo zapisane imię i nazwisko wyższego ducha. - Co ci się stało? Choroba? Wypadek? - dopytywał. Sasza oparł się o ścianę.
- Nie powiem ci. - powiedział spokojnie. Czarnowłosy przeszedł przez salę i stanął blisko albinosa. Podniósł głowę wbijając w niego spojrzenie.
- Powiesz. - głos chłopaka przeniknął Albę na wskroś. Przez jego plecy przemknął nie przyjemny dreszcz.
- Nie. - zaoponował jednak. Właściwie nie miał nic do stracenia. Intruz i tak go nie zabije. - Po za tym nie powiedziałeś mi jak się nazywasz. - dodał. Niższy prychnął pogardliwie.
- Arlo. - warknął. Jego dłoń znalazła się na brzuchu Saszy. Powoli wbił palce w ciało.
No świetnie. Po jaką cholerę w ogóle zmieniałem dzisiaj formę? Przemknęło przez głowę wyższego chłopaka. Tak naprawdę nie czuł zbyt wielkiego bólu. Jako osoba już nie żyjąca, miał tylko namiastkę odczuć prawdziwego człowieka.
- Cofnij rękę. - mruknął niezadowolony po czym złapał nadgarstek napastnika. Chłopak okazał się zaskakująco silny. Za silny. Sasza dawał mu radę przez pewien czas, ale potem Arlo z łatwością odzyskał kontrolę. Szczupłe palce napierały coraz mocniej na brzuch białowłosego. Bunshee doskonale wiedział, że mimo niewielkiej ochrony jaką dają ubrania, czarnowłosy i tak rozerwie przybraną skórę. A na to Sasza bardzo nie chciał pozwolić. Byłoby to dla niego...upokarzające, ponad to Arlo nie sprawiał wrażenia normalnego. Dlatego też, Alba nie mógł dać mu możliwości zabawy w chirurga.
- Więc, powiesz mi jak zginąłeś, czy nie?- ostatnie wyrazy zaakcentował mocniejszym wbiciem paznokci.
- Zaćpałem się. - wymamrotał przyciśnięty do ściany chłopak. Ucisk momentalnie zelżał, czarnowłosy cofnął rękę. Albinos złapał się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą były palce chłopaka.
- No kto by pomyślał? Taki grzeczny dzieciak jak ty? - zadrwił. W jego głosie słychać było szczerą pogardę. Już po chwili "gość" zajął się przeszukiwaniem szuflad w pokoju. - Masz tu jakieś? Na pewno nie pozbyłeś się narkotyków. - parsknął. Sasza usiadł na łóżku.
Na pewno ich nie znajdziesz. Choćbyś miał rozebrać ten budynek, cegła po cegle. Pomyślał z satysfakcją. Wszelkiego rodzaju używki poukrywał w najróżniejszych, nie typowych miejscach. Ktoś nie zorientowany nie miał szans by je odnaleźć.
- Nic tu nie ma. Nawet nie próbuj ich szukać. Szkoda twojej siły i czasu. - powiedział z zadowoleniem obserwując irytację na twarzy nowego znajomego.
- Wiesz gdzie są prawda? - syknął doskakując do białowłosego. Ten, uchylił odsunął się od chłopaka. Nie zamierzał dopuścić do poprzedniej sytuacji. W ramach odpowiedzi wzruszył tylko ramionami, co wywołało u Arlo jeszcze większą złość.

< Arlo? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaczarowani