niedziela, 29 marca 2015

od Marceline - CD Altera

Marcy otworzyła szerzej oczy zachwycona. Na samym początku spodziewała się, że zostanie przepędzona. Właściwie, to większość duchów ją wyganiało, a ona znudzona, po pewnym czasie odchodziła. Teraz spotkał ją przyjemny wyjątek od tej reguły. Nowy znajomy nie tylko jej nie zaatakował, ba, zachowywał się przyjaźnie! Wyszczerzyła ząbki w uśmiechu.
- Nazywa się Bonnie. - przedstawiła pluszaka. - To mój  друг. - dodała, wtrącając rosyjskie słówko. Starszy duch pokiwał głową ze zrozumieniem, po czym przyjrzał się króliczkowi.
- Chyba miał dużo przygód. Jest cały w łatach. - stwierdził. Pogładziła lekko kawałki różnego materiału.
- Nie umiem szyć. Łatki to stare ubrania, które znalazłam w domu. - powiedziała bawiąc się zwisającą nitką. Przesunęła spojrzeniem po kościele. Bogate zdobienia wywoływały w niej niekłamany zachwyt. Cóż, w końcu mieszkała w zdemolowanym, opuszczonym domu.
- To miejsce jest piękne. - powiedziała spoglądając na obrazy świętych. - Jak masz na imię? - rzuciła przez ramię. Dziewczynka nie mogła się na niczym skupić. Co chwila coś przykuwało jej uwagę, odciągając dziecko od poprzedniego zajęcia.
- Alter. - odparł dołączając do niej. - Na górze jest jeszcze fajniej! Chodź zobaczyć! -zawołał wskazując na miejsce chóru i organisty. Zaciekawiona ruszyła za nim. Na górze od razu zainteresowały ją organy. Nie dotknęła ich jednak, jakby bojąc się zakłócić spokój.  Dokładnie obejrzała wszystkie przedmioty. W końcu usiadła na poręczy murku, którego celem była ochrona przed upadkiem. Spojrzała w dół, po czym niebezpiecznie wychyliła się w tył.
- Uważaj Fräulein! Możesz spaść! - zawołał wystraszony Alter. Roześmiała się rozbawiona.
- I tak nie zginę. Najwyżej wrócę do postaci ducha. - obrzuciła go wesołym spojrzeniem. - A ty, czemu się zamieniłeś w formę materialną? - zapytała.
- Nie mogę wrócić teraz do postaci nie materialnej. - powiedział. Otworzyła szeroko oczy i pochyliła się w kierunku znajomego.
- Nie potrafisz? To przecież proste! - zachichotała. - Są przecież dwa sposoby. Z własnej woli, albo "zabijając" przyjęte ciało. - mówiąc to puściła murek, balansując na krawędzi barierki. Bonnie siedział obok niej, jakby czekając co zrobi jego pani. Alter rzucił jej wystraszone spojrzenie pustych oczu. Strasznie ciekawiło ją czemu ich nie ma. Wiedziała jednak, że nie powie jej tego od razu. Trudno. Potrafiła przecież być cierpliwa.
- Jak ty mnie widzisz? Nie masz przecież oczu. - spytała. Uśmiechnął się zakłopotany i rozłożył ręce w geście bezsilności. Machnęła bladą dłonią. Wstała, po czym przeszła kilka kroczków po murku. Rozłożyła ręce dla lepszej równowagi.
- Pobawmy się! Od dawna nikt się nie chciał ze mną bawić! - zawołała, rzucając proszące spojrzenie starszemu duchowi.

< Alter? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaczarowani