piątek, 27 marca 2015

Pater noster, qui es in cælis, sanctificetur nomen Tuum; adveniat regnum Tuum; fiat voluntas Tua, sicut in cælo et in terra.


. . . A M E N ?


Pełne imię i nazwisko: Arlo Coen
Pseudonim/przydomek: Arry
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 32 lata / 18 lat
Data urodzin: 31 maja 1983
Data śmierci: 10 listopada 2001
Przyczyna śmierci: Samobójstwo
Miejsce śmierci: Szpital psychiatryczny
Miejsce nawiedzania: Hotel Siedmiogród choć ślady jego działalności widoczne są na terenie całego Silent Hill
Pochodzenie: Holandia
Zawód: Uczeń/stały mieszkaniec szpitala dla psychicznie chorych
Status prawny: Notowany
Status cywilny: Kawaler
Partner: A constellation of tears on your lashes, I'll burn everything you love - then burn the ashes. brak
Krewni:
  • Finn Coen - ojciec; popełnił samobójstwo w wieku 35 lat
  • Mila Coen - matka; zmarła na skutek niewydolności wątroby w wieku 56 lat
  • Thjis Jansen - ojciec zastępczy; zamordowany w wieku 48 lat
  • Lieke Jansen - matka zastępcza; zamordowana w wieku 47 lat
Osobowość: Arlo spokojnie opisać można zaledwie trzema słowami - chory na głowę. Ba, to nie tylko wariat - to rasowy psychopata o mentalności dwunastolatka. Takiego dwunastolatka, który uciekł z zakładu dla obłąkanych, uprzednio mordując dwóch kolegów z klasy i nauczyciela plastikową łyżeczką ukradzioną ze stołówki. Już na pierwszy rzut oka można zauważyć, że to ktoś więcej niż tylko młody mężczyzna o nadpobudliwym uspokojeniu. Chaotyczny i nieprzewidywalny, rządny krwi, mściwy, nieobliczalny, słowem -prawdziwe zło wcielone. Skrupułów i sumienia nie ma w jego słowniku, a zabijanie sprawia mu niekłamaną przyjemność. Po prostu nie da się go lubić - od razu widać, że to masochista o niepokojących upodobaniach. Jego sadystyczne zapędy i zamiłowanie do zadawania innym bólu sprawiają, że każdy zdrowo myślący człowiek i każdy zdrowo myślący duch omijają go szerokim łukiem. Wariat, który wcale nie kryje się ze swoim szaleństwem. Nie obchodzi go opinia innych, liczy się tylko on i jego zachcianki; potrafi zabijać z zimną krwią, by tylko dostać to, czego chce. Mimo pozornego roztrzepania i nieuwagi, jest wyjątkowo inteligentny i spostrzegawczy, potrafi podejść ofiarę tak, że tak nawet się nie zorientuje, kiedy wpadła w jego pułapkę. Lubi upokarzać innych dla własnej rozrywki, jest niemożliwie złośliwy i wyjątkowo niestabilny emocjonalnie - potrafi wpaść w szał z byle powodu i w amoku zdemolować pół domu, a potem nagle obudzić się i zachowywać tak, jakby nie pamiętał, co się stało. Najdrobniejsza niewinna uwaga może zmienić go w agresywną, nieokiełznaną maszynę do zabijania jeśli tylko ma gorszy dzień. Do tego z dziecięcą uciechą i fascynacją obserwuje krew, ból, cierpienie, śmierć... Na ogół to jednak radosny, wręcz zbyt radosny natręt, który potrafi uczepić się każdego i obstawać przy nawet najgłupszym pomyśle tak długo, aż w końcu wszyscy wokół zmęczą się i dadzą mu zrobić to, co chce, byle tylko mieć wreszcie święty spokój. Nie potrafi kochać, ale umie się przywiązać. Nie oznacza to jednak, że osoba, do której przywykł, jest bezpieczna - ból i cierpienie są jedynymi rzeczami, które wzbudzają w nim jakiekolwiek uczucia; dla niego to właśnie one są uczuciami. Zabija, ponieważ rozpaczliwie pragnie znów czuć, zapełnić czymś - czymkolwiek - pustkę wypełniającą go przez te wszystkie lata, znów poczuć się jak człowiek. Prawda, że kiedy zamorduje kogoś, do kogo się przywiązał - a nie ma wielu takich osób - jest skołowany, może nawet w pewnym sensie smutny, może zaczyna tęsknić, ale tęsknota szybko odchodzi w zapomnienie. Na pewno nie żałuje - bo niby czego? Wszystko, co nie pozwala mu poczuć się żywym, nie ma dla niego żadnej wartości. Ekstrawertyk, z pozoru optymista, jednak w rzeczywistości często nachodzą go ponure myśli. Gdyby mógł, prawdopodobnie ponownie popełniłby samobójstwo, ale nie zniżyłby się do proszenia kogokolwiek o odesłanie go w zaświaty. Wegetuje więc jakoś, zamknięty między jednym światem a drugim, pozbawiony możliwości ucieczki bez szargania swej dumy.
Umiejętności: Poza umiejętnościami typowymi dla duchów Arlo posiada dość niespotykaną zdolność wykształcenia czegoś w rodzaju macek - wyrastające z dolnej części lędźwi, będące czymś w rodzaju fantomowych kończyn, niezwykle giętkich i silnych. Ich anatomia, powód powstania i budulec są nieznane - macki fakturą przypominają cień; nie są ciałem stałym, ale jakby czarnym gazem, który skupiwszy się w coś na kształt kończyny nabiera właściwości ciała stałego, pozostając jednak w stanie gazowym, co umożliwia  zarówno przenikanie obiektów, jak i wchodzenie z nimi w interakcję. Dodatkowo duch jest wyjątkowo szybki i zwinny, a jego wzrok podobny jest do kociego - Arlo widzi świetnie w dzień, w nocy jeszcze lepiej, ale o zmierzchu kontury zamazują mu się przed oczami i traci ostrość widzenia.
Aparycja:
  • kolor oczu: żółtozielone
  • kolor włosów: czarne
  • wzrost: 173 centymetry
  • waga: 48 kilogramów
  • inne: wąskie pionowe źrenice, chorobliwie biała skóra, głębokie cienie pod oczami, ostre górne kły, dwie żółte plamy na prawej kości policzkowej
Życiorys: Arlo pochodzi z rodziny czysto patologicznej i nie jest to żadna tajemnica. Jego życie przypominało książkę z gatunku horrorów psychologicznych; wczesne dzieciństwo miał co prawda stosunkowo spokojne, możnaby wręcz rzec - przeciętne. Rodzice zarabiali, nie kłócili się, nie pili. Prawdziwy koszmar zaczął się, kiedy chłopiec skończył sześć lat. Nie wiedział wtedy, czym zajmują się jego rodzice - ojciec był reżyserem filmów pornograficznych, matka ich gwiazdą. Chłopiec wbrew własnej woli został wciągnięty w biznes; pedofile mieli kolejny materiał do oglądania po nocach. Dziecko było bite i zastraszane, a przed kamerą wykorzystywane seksualnie przez współpracowników ojca i matki. Minęło prawie pięć lat, Arlo nie pamiętał, kiedy ostatnio czuł się bezpiecznie. Wielokrotnie próbował uciec z domu, ale rodzice zabili okno w jego pokoju deskami i zamykali drzwi na klucz. Przestał chodzić do szkoły, wpadł w bezsenność, depresję, zaczął mieć stany lękowe. Żył w ciągłym strachu przed tymi chwilami, kiedy oprawcy zaciągali go wrzeszczącego i kopiącego do piwnicy, w której mieściło się "studio". Któregoś takiego dnia coś poszło nie tak - chłopiec, wciśnięty w kąt zatęchłego pomieszczenia, czekał w przerażeniu, aż dorośli naradzą się co do scenariusza, kiedy do środka wpadł ojciec Arlo. Mężczyzna był blady jak ściana, miał ranę na głowie. W dłoni trzymał broń. Dziecko było pewne, że oszalał, że ma zamiar ich wszystkich pozabijać, on jednak wymamrotał tylko "idą po mnie" łamiącym się głosem. Ręce drżały mu, kiedy włożył lufę pistoletu do ust i pociągnął za spust. Piwnicę wypełniły przerażone wrzaski kobiet, jedna z nich zemdlała, mężczyźni natychmiast otoczyli ciało pracodawcy, a Arlo mógł tylko siedzieć w swoim kącie i wpatrywać się z fascynacją w plamę krwi na ścianie. I jedyne, co przychodziło mu na myśl na jej widok, to jedno krótkie słowo: piękna. Okazało się, że jedna z kobiet zadzwoniła na policję. Wezwano karetkę, ale nie było już kogo ratować. Sprawa z molestowaniem i pornografią wypłynęła, matce chłopca wytoczono proces, a dziecko trafiło do rodziny zastępczej. Z jego psychiką było już jednak tylko coraz gorzej - mając niespełna czternaście lat zadźgał przybraną matkę nożem do jedzenia, a jej męża ogłuszył wazonem, związał, oblał benzyną i podpalił. Mężczyzna spłonął żywcem, a chwilę później w płomieniach stał cały dom. Arlo trafił do szpitala psychiatrycznego, gdzie zdiagnozowano u niego poważne zaburzenia psychiczne - prawdopodobnie trudny przypadek schizofrenii połączonej z wcześniejszymi stanami lękowymi, paranoją i początkami rozdwojenia jaźni, słowem: mieszanka wszystkiego, co najgorsze. Nie dawano mu szans na normalne życie w społeczeństwie. Jego sprawę umorzono i zaczęto wozić go z jednego psychiatryka do drugiego; w rzadko którym zostawał na dłużej. W końcu trafił do specjalistycznego szpitala psychiatrycznego w Silent Hill, w którym pozostał aż do chwili śmierci. Psychotropy, które tonami w niego pakowano, na początku nieco go uspokajały, szybko jednak przestały działać i lekarze mimo prób zwiększenia dawki zmuszeni byli zmienić leki. Chłopak, wtedy siedemnastoletni, odmówił jednak przyjmowania ich. Zaczął się także głodzić - posiłki wyrzucał albo oddawał komuś innemu; wydawało mu się, że lekarze próbują go otruć, i w krótkim czasie doprowadził się do stanu niemal krytycznego. Próbowano karmić go kroplówką, ale niewiele to dawało - Arlo był wtedy już na tyle chory psychicznie, że wyrywał sobie wenflony, rozrywał worki z glukozą, atakował pielęgniarki i lekarzy. Kiedy pierwszy raz rzucił się na innego pacjenta, próbując wydłubać mu oko trzymanym w dłoni plastikowym widelcem, podjęto decyzję o przeniesieniu go do izolatki. Jeszcze tego samego dnia znaleziono go martwego w jego celi, leżącego w kałuży własnej krwi. Nikt nie wiedział, skąd wytrzasnął strzykawkę, ale biegli stwierdzili, że to właśnie ona posłużyła mu do popełnienia samobójstwa; nietrudno to było odgadnąć, wziąwszy pod uwagę fakt, że jego szyja wyglądała jak zmasakrowany igłą płat mięsa. Jako duch zaczął mieć problemy z samokontrolą - ataki szału nigdy nie występowały u niego tak często. Do dzisiaj ich częstotliwość zdążyła nieco zmaleć, ale wciąż zdarzają się nad wyraz często. Pierwsze, co zrobił po śmierci, to zamordowanie wszystkich lekarzy i pielęgniarek, którzy się nim zajmowali - każdego z osobna, wolno, boleśnie, z psychopatycznym śmiechem na ustach. Obwiniał ich o to, że doprowadzili go na skraj szaleństwa i zmusili do samobójstwa. Szybko jednak przekonał się, że zabijanie sprawia mu swego rodzaju chorą przyjemność - pozwala oderwać się od rzeczywistości, choć na chwilę znów poczuć się żywym. Więc nie skończyło się na lekarzach i pielęgniarkach. Przez czternaście lat zdążył spowodować śmierć tak wielu osób, że nawet ich już nie liczy, lecz nie pomogło mu to odzyskać poczucia, że jest czymś żywym, czującym, zdolnym do radości, smutków, złości i żali - nie przestał czuć się pusty w środku, zawieszony między dwoma światami. Zamknięty w pułapce bez wyjścia szamocze się niczym motyl pozbawiony skrzydeł, próbuje odlecieć, ale nie może już latać. Nie czuje się ani żywy, ani martwy, i w desperackiej pogoni za marzeniem sennym zostania na nowo człowiekiem traci całe swoje człowieczeństwo. Cały jego świat to jeden wielki paradoks, od którego nie umie uciec.
Szczegóły:
  • Cierpi na niedowagę - pozostałość po niedożywieniu będącym skutkiem usilnego głodzenia się jeszcze za życia. Dziś jednak szczególnie mu to nie przeszkadza, i nawet specjalnie nie widać po nim, że jest niedożywiony - ot po prostu, szczupły i drobny młody mężczyzna.
  • Wierzy w istnienie Boga, ale go nie uznaje. Wyśmiewa każdego, kto jest pobożny, a kościoły najchętniej zrównałby z ziemią gdyby mógł.
  • Ma słabość do współczesnej muzyki, szczególnie piosenek Jamesa Baya, Lany Del Rey i Jamesa Blunta. Co dziwniejsze, najbardziej podobają mu się te mówiące o szczęściu i miłości - prawdopodobnie próbuje odnaleźć w nich namiastkę tego, o czym opowiadają, by wreszcie choć częściowo tego doznać.
  • Uwielbia słodycze i mógłby zajadać się nimi całymi dniami. Nie przepada za to za wszystkim, co jest gorzkie lub zbyt kwaśne.
  • Na szyi wciąż ma blizny po obrażeniach, jakie zadał sam sobie strzykawką, wielokrotnie przebijając przy tym tętnicę. Nie lubi się nimi chwalić, dlatego zawsze stara się je zasłaniać golfem lub kołnierzem przed ciekawskim wzrokiem ludzi i innych duchów.
  • Kiedy nie jest wariatem, przypomina przeciętnego współczesnego osiemnastolatka - lubi oglądać telewizję i szlajać się po mieście, szczególnie wieczorem. Ale potem znowu wyłazi z niego psychopata.
  • Wciąż cierpi na bezsenność, a kiedy już uda mu się zasnąć, w koszmarach męczą go obrazy dzieciństwa i chore wizje, w których raz za razem przewija się motyw wielkiego, kudłatego, czarnego psa o czerwonych oczach i zakrwawionym pysku. Arlo zazwyczaj budzi się w środku nocy z wrzaskiem i przez następny tydzień omija łóżka szerokim łukiem, korzystając z faktu, że jako duch praktycznie nie potrzebuje snu.
  • Lubi "strzelać fochy" i wykręcać innym wredne numery zanim zacznie ich na dobre dręczyć i mordować.
  • Czasem zachowuje się jakby znowu wyrastały mu mleczaki - ma brzydki zwyczaj żucia różnych rzeczy (pasek od bluzy, ołówek, nawet własne włosy), a do tego niejednego już pogryzł.
  • Nigdy nie był zakochany. Nie miał okazji, jako że dzieciństwo spędzał zamknięty we własnym pokoju i molestowany przed kamerą, a od czternastego roku życia przebywał w zamkniętych środowiskach szpitali psychiatrycznych. Z drugiej strony nigdy nie pociągały go związki partnerskie.
  • Mimo pozorów optymizmu, zdarzają mu się melancholijne dni. Ma też w zwyczaju twierdzić, że "wszyscy jesteśmy tylko marnym robactwem i nie zasługujemy na to, by żyć".
  • Hotel, w którym mieszka i straszy, wziął swą nazwę od historycznej krainy zwanej także Transylwanią - ojczyzny hrabiego Drakuli. Arlo lubi myśleć, że opuszczony hotel to zamek w Bremie, a on sam jest hrabią z książki Brama Stokera, najbardziej znanym wampirem na świecie.
  • W hotelu zaczął nawiedzać niespełna dwa lata po śmierci. Spowodował w nim tak wiele zgonów, że w rekordowo szybkim czasie miejsce to uznane zostało za nawiedzone. Arlo z kolei do dziś czuje się w nim jak w domu - skombinował sobie telewizor, konsolę, laptop, zadbał o jeden z pokoi i spokojnie sobie w nim mieszka. W deszczowe dni, kiedy dopada go nuda, snuje się korytarzami, na przemian zawodząc i śmiejąc się obłąkańczo. Niejeden "pogromca duchów" próbował już oczyścić budynek z plagi jaką jest Arlo, ale żaden nie wyszedł ze starcia z nim żywy, co tylko podsyca ogólne obawy przed starym hotelem i nawiedzającym w nim duchem.
  • Sprawia wrażenie chucherka, ale jest silniejszy niż mogłoby się wydawać. Ma jednak strasznie słabą kondycję - prawdopodobnie jest to pozostałość po osłabieniu wywołanym karmieniem przez kroplówkę przez ostatnie tygodnie życia.
  • Ma tiki nerwowe w lewym oku; w chwilach największych emocji drga mu powieka.
Dodatkowe zdjęcia: X X X X X X X
Login: frania099

W E L C O M E   T O   T H E   T R A G E D Y

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaczarowani