Białowłosy zamrugał zaskoczony zachowaniem gościa.
- Co...? - przechylił głowę zbity z tropu. Arlo w odpowiedzi ścisnął mocniej białą dłoń ducha.-Ta...był tu kiedyś taki oddział...tylko że go zamknęli. To było nawet jeszcze przed moją śmiercią...zdarzył się pewien incydent. - objaśnił.
- Zabierz mnie stąd. Proszę, chodźmy gdzieś indziej. - wymamrotał tylko chłopak. Sasza zagryzł wargę zamyślony. Ostrożnie otoczył czarnowłosego ramieniem, jakby odgradzając go od ponurego korytarza. Ruszyli w drogę powrotną. Alba zaprowadził gościa do niewielkiej świetlicy, w której kiedyś bawiły się dzieci. Sala była znacznie bardziej przyjazna niż inne miejsca w szpitalu. Nawet jeśli tynk ze ścian zaczął się już kruszyć, a wszystkie zabawki gdzieś znikły, to i tak sprawiała dobre wrażenie. Wyższy chłopak posadził znajomego na parapecie, tak że ich twarze były na jednej wysokości. Mimo iż znaleźli się już spory kawałek od starego oddziału , Arlo nadal był oszołomiony.
- Wszystko w porządku...? - ostrożnie spytał Sasza. Z pewnym wahaniem dotknął bladej twarzy chłopaka. Przesunął białymi palcami po chłodnym policzku, po czym odgarnął zmierzwione czarne włosy z jego twarzy.
- Tak. - odparł już znacznie pewniej, odtrącając dłoń albinosa. Dopiero teraz Sasza zrozumiał co zrobił. Cofnął się gwałtownie chowając za siebie ręce.
- To dobrze. - odwrócił się bokiem od rozmówcy. - Nie będziemy tam wracać. Też nie lubię tego oddziału. - dodał przechodząc przez salę. Stanął przy starej szafce na której stał mały telewizor z wybitym ekranem. Zastukał bezmyślnie w resztki obudowy, jakby chcąc go włączyć, jednak zaraz potem odszedł.
- Wspominałeś o jakimś incydencie. Co to było? - zainteresował się chłopak. Sasza usiadł w obdrapanym fotelu w kącie pomieszczenia. Był jednym z nielicznych mebli, które zachowały się w miarę dobrze. Zmarły chłopak często tu przychodził. Czasami przynosił ze sobą karty pacjentów do poczytania, albo po prostu siedział w ciszy nie zajmując się niczym konkretnym.
- A...tak. Usłyszałem o tym od jednej z pielęgniarek. - zaczął. Arlo zeskoczył z parapetu przysuwając się do nowego znajomego. Przypominał trochę dziecko, które zaraz miało usłyszeć ciekawą bajkę. - Właściwie z tym oddziałem od początku była dziwna sprawa. Co chwila była jakaś nie chciana sytuacja. Lekarze nie pilnowali dokładnie pacjentów, i co jakiś czas chorzy przechodzili na inne piętra robiąc niezłe zamieszanie. No, ale nikomu nic się nigdy nie stało, więc uciszali tylko takie akcje. Tylko, że jakieś trzy miesiące przed tym jak zmarłem znaleziono dwie martwe pacjentki. Obie z zakładu psychiatrycznego. - pochylił się lekko do przodu ściszając głos. Czarnowłosy przysunął się jeszcze bliżej czekając na dalsze słowa białowłosego. - Wezwano policję, było przesłuchanie, awantura na cały szpital. I wiesz co się okazało? Pacjentki zabił jeden z psychiatrów. Koleś miał problemy ze sobą, z tego co pamiętam brał jakieś leki, których nie powinien. Jedną z nich udusił kablem, a drugą uderzył w głowę tępym narzędziem. Poszedł siedzieć, a odział zamknięto. - dokończył Sasza.
< Arlo ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz