środa, 1 kwietnia 2015

od Arlo - CD Saszy

Arlo zmrużył oczy, niezadowolony z postawy drugiego ducha. Jego nastawienie bardzo przypominało mu to, którym wykazywał się on sam jeszcze za życia – coś pomiędzy „a ja wiem, ale ci nie powiem” a „nie wysilaj się, i tak nie dasz rady”. Zacisnął usta w cienką linię, uparcie wpatrując się w siedzącego jak gdyby nigdy nic na łóżku białowłosego chłopaka, a wściekłe spojrzenie jego żółtozielonych oczu mogłoby spokojnie zmiażdżyć siedzące pod meblem roztocza.
- Pokaż mi, gdzie trzymasz te prochy – zażądał zdecydowanie po chwili ciszy. W jego głosie wyraźnie pobrzmiewała władczość, niczym nieuzasadniona swoją drogą. – Masz mi natychmiast pokazać!
Sasza posłał mu pobłażliwe spojrzenie, dokładnie takie, takim rodzice niejednokrotnie obdarzają swoje dzieci.
- Sądzisz że ci powiem tylko dlatego, że tego chcesz? – kąciki jego ust uniosły się nieznacznie w kpiącym uśmieszku. – Nie rozśmieszaj mnie.
Arlo zazgrzytał zębami w bezsilnej złości. Splótł ręce na piersi i tupnął nogą jak zezłoszczone dziecko, robiąc do kompletu minę naburmuszonego sześciolatka. Musiał wyglądać komicznie, ale, jeśli miał być szczery, mało go to obchodziło.
I dopiero wtedy to do niego dotarło – nawet kiedy się z niego śmiał, Sasza wyglądał na smutnego.
Nie chodziło o to, że Arlo się tym przejmował. Wręcz przeciwnie, w normalnych okolicznościach nawet nie zwróciłby uwagi na taki szkopuł, zbyt zajęty własnymi zachciankami. Ale częste obcowanie z innymi duchami nauczyło go, że jest denerwujący. Bardzo denerwujący. Większość zjaw reagowała na samą jego obecność zrezygnowanym westchnieniem i przewracaniem oczami. Większość z nich na miejscu białowłosego już dawno spróbowałaby go wyrzucić na zbity pysk ze starego szpitala. A Sasza po prostu cierpliwie znosił jego obecność, jakby czekał, aż gość się znudzi i sam sobie pójdzie.
To była dla Arlo nowość. Smutek i melancholia wypisane na twarzy drugiego ducha zaciekawiły go, i natychmiast zapomniawszy o swej bezpodstawnej złości podszedł bliżej. Sasza zdawał się nie zwracać na niego większej uwagi, wpatrzony w ścianę naprzeciwko jakby było w niej coś ciekawego. Czarnowłosy, ośmielony, usiadł na szpitalnym łóżku obok nowego znajomego i zaczął uparcie wpatrywać w jego profil. Kiedy drugi duch nie poruszył się ani nie spojrzał na niego, Arlo przysunął się trochę bliżej, uniósł dłoń i dźgnął palcem wskazującym blady policzek białowłosego.
- Śmieszny jesteś – zarechotał, widząc, jak Sasza się wzdraga, po czym wpełzł mu na kolana i zaczął bawić jego włosami. – Tylko czemu taki poważny? To głupie być poważnym przez cały czas. Nie potrafisz się uśmiechnąć? – złapał go za głowę i zaczął obracać nią, tak, by móc obejrzeć twarz znajomego ze wszystkich stron. – Masz jakiś zanik mięśni twarzy czy coś? To na pewno poważne. To dlatego się zaćpałeś? Przykre w sumie, ale wiesz, ja miałem gorzej. I nie jestem taki poważny. Hej, a może to przez te prochy nie umiesz się uśmiechnąć? Ale podobno prochy powodują fajne halucynacje, więc powinno być raczej odwrotnie. Nie wiem, nigdy nie próbowałem. Jak to jest być na haju?


<Saszka kurde, podziel się maryszką, nie bądź skąpiec. D: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaczarowani