niedziela, 7 czerwca 2015

Od Saszy - CD Arlo

Sasza rozluźnił uścisk, patrząc zmartwionym wzrokiem na czarnowłosego.
- Chodź. Spacer faktycznie dobrze ci zrobi. - powiedział wstając. Bez wahania wziął Arlo za rękę, po czym ruszył do drzwi pokoju. Wyszli w milczeniu na ciemny korytarz. Cisza wisiała w ciężkim powietrzu, sprawiając że osoby znajdujące się w tym miejscu, czuły czyjąś obecność. Albinos ruszył przed siebie, prowadząc niepewnego Coena. Alba doskonale znał wszystkie zakamarki szpitala, i potrafił poruszać się po nim nawet z zamkniętymi oczyma. Przystanął tylko raz, gdy doszedł do ponurego rozwidlenia. Zerknął w ciemną odnogę, gdzie kiedyś znajdował się odział pediatryczny. Nagle przypomniało mu się dziecko w czerwonej sukience. Zacisnął wargi z nagłą determinacją.
- Istnieję. - rzucił pod nosem.
- Co mówiłeś? - Arlo zbliżył się do niego, nerwowo rozglądając się na boki.
- Że jesteśmy już blisko wyjścia. - odpowiedział, uspokajająco ściskają bladą dłoń niższego ducha. Ruszyli przed siebie, i tak jak zapowiedział Alba, szybko znaleźli się przy drzwiach prowadzących na zewnątrz. Sasza otworzył je na roścież, po czym znieruchomiał. Arlo w tym czasie wyszedł na zewnątrz, oglądając się za albinosem.
- Saszka, idziesz? - zapytał dziwnie drżącym głosem. Białowłosy spojrzał mu w oczy, dopiero teraz odkrywając, że sam zaczął się trząść.
- Wszystko w porządku...? - Arlo zrobił kilka kroków w jego kierunku. Alba skinął głową ostrożnie i z pewnym strachem przestępując przez próg szpitala. Kiedy ostatnio był na zewnątrz? Szczerze mówiąc, nie pamiętał. Nigdy nie wychodził, a im dłużej siedział w zamknięciu, tym bardziej świat na zewnątrz wydawał mu się nierealny. Wielokrotnie wyglądał przez okna na zewnątrz, wyobrażając sobie jakby to było opuścić w końcu ten szpital. A potem odsuwał od siebie te myśli, i wracał do swojej nudnej codzienności. Rozejrzał się dookoła w końcu napotykając wzrok Arlo. Wziął go za rękę.
- Chodźmy. - powiedział przyjaźnie. Ruszyli przed siebie, wyboistym chodnikiem. Chłodny wiatr targał delikatnie ich włosy. Zatrzymali się dopiero gdy szpital stał się ciemniejszym konturem na horyzoncie. Sasza oparł się o stary murek, a Arlo dołączył do niego. Albinos podniósł głowę do góry i prawie zachłysnął się z wrażenia patrząc w rozgwieżdżone niebo. Odkąd wyszedł ze swojego szpitala, czuł jak zwierzyna, której udało się uciec z sideł. A patrząc na nocne niebo poczuł się całkowicie wolny, nieskrępowany i malutki.
- Niebo jest ładne, prawda? - zapytał czarnowłosy opierając się o wyższego ducha.
- Tak. Nie wiem jak mogłem o tym zapomnieć. - odparł wpatrując się w ciemny nieboskłon. Niepewnie wyciągnął rękę obejmując Arlo.

< Arlo? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaczarowani