środa, 12 sierpnia 2015

od Arlo - CD Saszy

Arlo westchnął teatralnie, spoglądając na trzymany w dłoni joystick takim wzrokiem, jakby widział go pierwszy raz w życiu. Po chwili odrzucił pada w bok, zupełnie nie zwracając najmniejszej uwagi na głuche uderzenie, które rozległo się, gdy przedmiot trafił w podłogę. I tam już został, porzucony jak zepsuta zabawka, która nagle znudziła się rozkapryszonemu dziecku.
Chłopak przeciągnął się leniwie, przecierając oczy wierzchem lewej dłoni. Był trochę zmęczony, bo nie spał dziś wiele - może kilka godzin, na pewno nie więcej. Wcześniejszych nocy także nie mógł zaliczyć do przespanych; koszmary dręczyły go już od dłuższego czasu, i nie ważne co robił, za nic nie chciały dać mu spokoju. Coen obawiał się, że jeszcze trochę i zacznie bać się w ogóle zbliżać do swojego własnego łóżka.
- Głupiutki jesteś, Saszka - zacmokał leniwie, opuszczając ręce. Zamrugał kilka razy, chcąc pozbyć się nieprzyjemnego uczucia piasku pod powiekami. - Mówiłem, że jesteś fajny i że cię lubię. Zapomniałeś już?
Albinos mruknął coś, wciąż bawiąc się włosami Arlo. Niższy duch oparł głowę na jego kolanach i nogą przyciągnął sobie pilota od telewizora. Przełączył na kanał telewizji cyfrowej, uruchomił dekoder i bez większego zainteresowania zaczął skakać po kanałach.
W pewnym momencie zaczął nieopanowanie chichotać.
- Zobacz, Saszka, ten szympans wygląda zupełnie jak mój tatuś zastępczy! - zarechotał, wskazując bladym palcem małpę na ekranie. Sasza zmarszczył czoło.
- Kto? - spytał.
Coen momentalnie spoważniał. Przełączył kanał.
- Mój ojciec zastępczy - mruknął niechętnie. Zaraz jednak na jego twarz ponownie wpłynął szeroki, nie do końca zdrowy uśmiech. - Wyglądał jak szympans w blond peruce. Przynajmniej dopóki nie zaczął przypominać spalonej świńskiej tuszy w osmolonych ubraniach.
Arlo przesunął się, skręcając tułów tak, by siedzieć twarzą do znajomego. Albinos wyraźnie chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymał. Drobniejszy chłopak wyjął mu z rąk kontroler od konsoli i odrzucił go w bok, podobnie jak wcześniej zrobił to ze swoim własnym. Chciał nawet znów wspiąć się na kolana drugiego ducha, ale rozmyślił się w ostatniej chwili. Zamiast tego wstał, odwrócił się i podszedł do niedużej hotelowej lodóweczki stojącej na szafce w rogu pokoju. Otworzył drzwiczki i pochylił się, zaglądając do środka.
- Chcesz się czegoś napić, Saszka? - rzucił, nie odwracając się nawet. - Piwa? Wody? Soku? ...Piwa?


<Długie to jak nie wiem, ale musisz mi wybaczyć. Ten jeden raz. ;-; >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaczarowani