piątek, 18 września 2015

Od Saszy - CD Arlo

W głowie Saszy zakłębiło się tysiąc myśli na raz, tworząc wszechobecny chaos. Sytuację pogarszało jeszcze przenikliwe spojrzenie czarnowłosego. Albinos nagle poczuł się dziwnie malutki i przytłoczony całą tą sytuacją. Jakże prościej byłoby siedzieć teraz w szpitalu! Otoczyć się stertą papierów, wpełznąć pod koc, wybrać się do szpitalnej biblioteczki. Ale z drugiej strony nie chciał niczego tracić. W ciągu raptem dwóch dni uraczył takiej ilości uczuć której nie doznał przez te wszystkie lata. I wcale nie podobała mu się myśl o straceniu tego wszystkiego. W końcu skupił wzrok na Arlo podświadomie wiedząc że odwrócenie spojrzenia nie wchodziło teraz w grę.
- Miłość jest ślepa. Albo to tylko iluzja. Myślisz że tego nie wiem? – powiedział w końcu. Odetchnął głęboko nie wiedząc co robić. Wszystko to sprawiało, że czuł się jak zaszczute zwierzę. – To, co ci zrobiono. Nawet bardziej niż okrutne. I niczym sobie na to nie zasłużyłeś. Przykro mi. – dokończył gdy udało mu się złapać rozpędzone myśli i ułożyć je w słowa. W oczach drugiego ducha dostrzegł błysk, którego nie mógł w żaden sposób rozszyfrować. Ostrożnie podniósł dłonie rozluźniając gumkę w bluzie. Ucisk, mimo iż delikatny kojarzył mu się z wisielczą pętlą. Arlo nie zacisnął ich ponownie. Właściwie to nie zrobił i nie powiedział nic. Sasza przymknął oczy starając się zatrzymać nie ustającą gonitwę myśli. Ten chaos w głowie powoli go męczył. I wprawiał w zakłopotanie, którego wprost nie cierpiał. Podniósł dłonie starając się ignorować ich drżenie. Przesunął opuszkami po bladym policzku Coena. Ostrożnie założył jeden z czarnych kosmyków za jego ucho. Z pewnym wahaniem zbliżył swoją twarz i delikatnie ucałował go w usta. Nawet coś tak krótkiego wywołało w nim falę ciepła i łaskoczące uczucie w brzuchu. Zamknął oczy czując, jak Arlo wciąga go w pocałunek przygryzając lekko jego wargę. Oderwał się od niego dopiero po dłuższej chwili i prawie natychmiast objął niższego chłopaka wtulając twarz w jego ramię. Nie potrafił wytłumaczyć dlaczego tak bardzo mu na nim zależy ani dlaczego tak dobrze się przy nim czuje. Być może była to po prostu naturalna reakcja, w końcu spędził sporo czasu w samotności odseparowany od otoczenia. Wiedział natomiast że nie chce znowu być sam. Po tym co się wydarzyło po prostu nie byłby w stanie dalej funkcjonować w opustoszałym szpitalu. 
- Nie zostawiaj mnie, dobrze? - wymamrotał nawet nie myśląc nad tym co mówi. Kiedy po raz kolejny wyobrażał sobie puste korytarze i huczącą w uszach ciszę, miał ochotę przyczepić się do Arlo i już nigdy go nie puścić.  Towarzystwo czarnowłosego działała na niego w jakiś kojący sposób sprawiając, że czuł się po prostu lepiej. 

< Post jest beznadziejny i krótki, ale przeziębienie nie daje mi wykrzesać z siebie nic więcej. >

wtorek, 25 sierpnia 2015

od Arlo - CD Saszy

Arlo nie podobała się reakcja Saszy na film, który mu puścił. Jakże uroczy film! Jeśli tak miała wyglądać odpowiedź na jego zwierzenia, to był pewien, że już nigdy nikomu nie zdecyduje się pokazać, przez co przeszedł w dzieciństwie, a tym bardziej opowiedzieć, jak się wtedy czuł. Był tylko dzieckiem, zmuszanym do obrzydliwych, paskudnych rzeczy przez ludzi, których nie potrafił nazywać rodzicami, w piwnicy budynku, którego nie potrafił nazywać domem.
Przez chwilę coś poczuł - dziwne ukłucie gdzieś głęboko w klatce piersiowej, dokładnie tam, gdzie czuł bicie serca. Przez chwilę miał ochotę powiedzieć Albie, że jest samolubny, że nie tak powinien się zachować, bo Coen przecież pokazał mu właśnie fragment swojej okropnej przeszłości, i to na dodatek ten najgorszy fragment, a on nawet nie powiedział, że mu współczuje. Kazał tylko wyłączyć, bo nie chciał słyszeć wrzasków molestowanego dziecka. I tak zachowuje się niby osoba empatyczna?
Złość szybko mu przeszła, jak zwykle zresztą. Sasza wydawał się być całkiem rozmowny, ale kiedy mówił o Jurze, za nic nie chciał spojrzeć Arlo w oczy. Ani w ogóle na niego. Najwyraźniej rzeczywiście wypił więcej niż powinien, bo zaraz po tym zaczął bredzić coś o bliskich, zamknięciu w szpitalu i podobnych bzdetach, których Coen nie rozumiał i nie chciał rozumieć. Sam nigdy nie miał nikogo bliskiego, bo urazy, których doznała jego delikatna dziecięca psychika, nie pozwalały mu pozwolić komukolwiek się do siebie zbliżyć. I nie był pewien, czy chce to zmieniać.
Kiedy albinos wreszcie spojrzał mu w oczy, nie potrafił powstrzymać cisnącego mu się na usta uśmiechu, tylko po części pijackiego. Uniósł rękę i delikatnie przesunął kciukiem po dolnej wardze Saszy. Czuł ciepły oddech drugiego ducha delikatnie owiewający jego dłoń. Uśmiechnął się nieco szerzej.
- Opowiem ci coś - odezwał się po chwili cicho, wstając chwiejnie i zmuszając znajomego do podciągnięcia się na fotel, o który jeszcze przed chwilą opierał się plecami. Usiadł mu na kolanach i zaczął bawić się ściągaczami jego bluzy. - Dawno temu w niedużym mieście żyła sobie dziewczynka imieniem Ada. Miała kochających rodziców, ładny dom i psa, z którym bawiła się w ogródku każdego dnia po południu. Miała dobre stopnie, więc rodzina była z niej dumna. Była ładna, więc koleżanki zazdrościły jej wyglądu. Wyrosła na śliczną, mądrą dziewczynę. Ale któregoś dnia, gdy wracała ze szkoły, zatrzymał się obok niej duży czarny samochód. W samochodzie siedziało trzech mężczyzn. Jeden z nich wciągnął ją do środka. Samochód odjechał, a Ady nigdy nie znaleźli. Jak myślisz, Saszka, dlaczego to akurat ją porwali?
Albinos wzruszył ramionami, a drobniejszy duch nagłym ruchem pociągnął za ściągacze, zaciskając gumkę od kaptura wokół jego szyi.
- Bo akurat tamtędy przechodziła - dokończył, jeszcze ciszej niż poprzednio, wpatrując się niewidzącym wzrokiem w swoje własne dłonie. - Bo miała pecha. Są na świecie ludzie, którym życie rzuca w twarz gównem o wiele większym niż tobie, Saszka. Ty o tym wiesz i ja o tym wiem. Ale wiesz, czasem zastanawiam się, jak to jest, że to z miłości ludzie robią największe głupstwa?


<Masz posta, mendo jedna. Mówiłam że będzie chujowo.>

czwartek, 20 sierpnia 2015

Od Saszy - CD Arlo

Sasza zamarł w bezruchu, jakby słowa potrzebowały dłuższej ilości czasu na dotarcie do jego świadomości. A tak nie było, bo mimo iż upił się to przejrzystość myśli była nadal w zadowalającym stanie. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć jednak zanim zdążył jakoś dobrać słowa, uruchomił się film. Albinos wbił wzrok w telewizor. Gdy tylko sobie uświadomił co się dzieje na ekranie zalało go zimno. Ponad to, czuł się winny że niejako zmusił Arlo do rozdrapywania starych ran. Drgnął wystraszony kiedy z telewizora dobiegł wysoki, chłopięcy krzyk. Odruchowo zakrył usta dłonią. Poczuł, że w oczach zakręciły mu się niechciane łzy.
- Saszka? – usłyszał głos znajomego. Białowłosy podciągnął nogi pod brodę.
- Wyłącz to. Proszę. – wyszeptał. Czarnowłosy popatrzył na nadal męczonego chłopca z nagrania.
- Ale przynajmniej wytrzymałeś połowę. – mruknął po czym wyjął starą kasetę. Wstał chwiejnie aby odnieść ją z powrotem na miejsce. Zaraz potem ponownie usiadł obok Alby. Sasza zawahał się przez moment, potem jednak wtulił się w Coena. Ten przytulił go pozwalając, żeby białowłosy oparł swoją głowę na jego ramieniu.
- Przepraszam. – powiedział cicho nie podnosząc wzroku na znajomego.
- Teraz twoja kolej. Czemu się zaćpałeś? Kim jest Jura? – zapytał. Sasza przymknął oczy najpierw zastanawiając się jakiej może użyć wymówki. Jednak żadna nie przychodziła mu do głowy. Z drugiej strony był to winien znajomego. Ale czy nie wyjdzie na małego egoistę, który po prostu się załamał gdy życie zaczęło pluć mu w twarz? Mimo to zaczął mu opowiadać. Mówił cicho, ale tak aby Arlo był w stanie go usłyszeć. I podczas zwierzenia ani razu nie spojrzał mu w oczy. W końcu skończył, jakże przejmującą historię swojego życia i zamilkł.
- Kochasz Jurę, Saszka? – zapytał tamten.
- Nie, teraz chyba myślę że to było bezsensu. Mam do niego żal. – powiedział ostrożnie, jednak zgodnie z prawdą. Zaraz po tym prychnął.
- Nie został mi nikt bliski. Przez tyle lat siedziałem zamknięty w szpitalu bojąc się, kompletnego zapomnienia. To głupie, prawda? – rzucił. Odsunął się trochę od Arlo, po czym oparł się o fotel. Odchylił głowę do tyłu i zakrył twarz ramionami. – Myślisz, że ktoś będzie chciał być mi bliski? To dziwne, bo znam cię krótko. A mimo to chciałbym, żebyś to był ty. – powiedział nagle nawet nie myśląc nad wypowiedzianymi słowami. Zapadła cisza, a Sasza dopiero po chwili zrozumiał co wyznał. Przygryzł wargę zaniepokojony własnymi słowami. W duszy obiecał sobie, że już nigdy się nie spije. Doprowadzanie się do stanu w którym po prostu mówił to co czuje brzmiało ciekawie, jednak wolał mieć wszystko pod kontrolą.
- Wiesz, co? Możesz o tym zapomnieć. Nie powinienem mówić takich rzeczy. – powiedział  w końcu. Usłyszał jak czarnowłosy zbliża się do niego, a zaraz potem poczuł jego oddech na twarzy. Mimowolnie przeszedł go przyjazny dreszcz. Arlo odsunął jego ramiona zmuszając go do pokazania twarzy. Sasza zamrugał i spojrzał w oczy znajomego co  wywołało w nim tylko chęć ponownego schowania się. Mimo to nie był w stanie nawet drgnąć. Na policzki wpłynął mu rumieniec. 

< Arlo? >

środa, 19 sierpnia 2015

od Arlo - CD Saszy

Arlo nigdy nie lubił opowiadać o sobie. Nigdy. Odkąd nauczył się składać poprawne gramatycznie zdania, nie znalazł nikogo, komu chciałby się zwierzać. Być może było to powodowane faktem, że nigdy jakoś specjalnie nie zwracał większej uwagi na otaczających go ludzi - tak za życia, jak i po nim. Ba, po śmierci zaczął mieć ich wręcz głęboko w dupie. Podobnie zresztą traktował większość duchów, które zdążyły już stanąć na jego drodze; prawie dokładnie tak samo, z tą jedną jedyną różnicą, że większość z nich nie miała ochoty obcować z młodym Coenem dłużej niż parę minut, czego zdawał się kompletnie nie rozumieć.
Chłopak wbił spojrzenie żółtych oczu w zajmującego miejsce na podłodze przed nim Saszę. Chciał się uśmiechnąć, ale po raz pierwszy w życiu wyszedł mu z tego tylko brzydki grymas.
- A co jeśli odmówię? - spytał opryskliwie, krzyżując ręce na piersi z zaciętą miną upartego pięciolatka. Albinos wzruszył ramionami, a Arlo dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego jak blisko siebie siedzą. To samo w sobie zupełnie mu nie przeszkadzało; przeszkadzał za to fakt, że wcześniej zupełnie nie zwrócił na to uwagi, czy też raczej - w ogóle nie zauważył. Najwyraźniej rzeczywiście wypili trochę za dużo, skoro zmysły i mózg Coena działały z aż tak dużym opóźnieniem. Duch zupełnie nie był przyzwyczajony do takich sytuacji, bo - podobnie zapewne jak Sasza - nieczęsto miał okazję do upijania się w trzy dupy, szczególnie od kiedy przestał być osobą w stu procentach materialną. Albo w ogóle osobą. Zmarszczył nos z niezadowoleniem.
- Dobra - rzucił, wstając. Zachwiał się niebezpiecznie gdy tylko stanął na nogi, ale udało mu się odzyskać równowagę, a po chwili nawet przemierzyć te parę metrów dzielących go od okna i przeciwległej ściany i nie runąć przy tym jak długi na podłogę tylko dlatego, że potknął się o własne buty. Kucnął ze zmęczonym westchnieniem i zaczął grzebać w ustawionym w kącie pokoju starym kartonie.
Po przekopaniu się przez tony niepotrzebnych nikomu papilotów, które Arlo trzymał z sobie tylko znanych powodów, znaleziona na samym dnie kartonu kaseta została umieszczona w podłączonym do telewizora starym magnetowidzie i odpalona równie starym pilotem. Arlo z kolei opadł ciężko na podłogę obok Saszy, wyciągnął przed siebie nogi i oparł plecami o znajdujące się za nimi łóżko, przymykając oczy i czekając, aż wiekowy film wreszcie zaskoczy. Właściwie sam nie wiedział czemu wciąż go nie wyrzucił - przywodził tylko same najpaskudniejsze wspomnienia. Ale prościej było pokazać niż opowiedzieć.
- Zobaczysz zaraz, Saszka - odezwał się po chwili ciszy. - Najpiękniejsze chwile mojego dzieciństwa. Spędzonego w dużej mierze w piwnicy, na planie... jak to się teraz ładnie mówi? Filmów o tematyce pornografii dziecięcej.


<Ja przepraszam za to coś na górze, ale jestem zmęczona i na więcej mnie dziś nie stać.>

czwartek, 13 sierpnia 2015

Od Saszy - CD Arlo

-Może być piwo. – powiedział z pewnym wahaniem. Wbił spojrzenie w włączony wciąż telewizor, w którym leciał jakiś program przyrodniczy. Przechylił lekko głowę starając się wyobrazić sobie jednego z szympansów w blond włosach. Szybko jednak porzucił tą wizję, czując dziwne mrowienie w koniuszkach palców. W przeszłości Arlo wydarzyło się coś zdecydowanie niedobrego. Nie miał jednak czasu się nad tym zastanawiać, gdyż znajomy wrócił z otwartymi butelkami. Podał jedną z nich albinosowi po czym rozsiadł się na ziemi opierając się plecami o jego nogi. Sasza upił łyk z butelki i praktycznie od razu się zakrztusił. Nie pamiętał już kiedy ostatnio miał alkohol w ustach. Za życia praktycznie go nie zażywał, po śmierci w ogóle. Napotkał rozbawione spojrzenie Arlo. Alba przymknął oczy w końcu łapiąc oddech. W końcu udało mu się uspokoić i normalnie zrobić drugi łyk.
- Nie śmiej się ze mnie. Dawno nie piłem. – burknął patrząc na szczerzącego się doń czarnowłosego.
- Właśnie widzę. –zarechotał. Białowłosy odpowiedział krzywym uśmiechem.
Z każdym łykiem piwo przestawało go palić w gardło i zostawiać paskudny posmak. Zanim się zorientował na podłodze stało kilkanaście pustych butelek. Drżącą ręką odstawił do sterty kolejną. Wypity alkohol szumiał mu w głowie, rozpraszając myśli.
- Brawo Saszka! Chyba się upiłeś. – zawołał bełkotliwie Arlo. Najwyraźniej i jemu procenty zaczęły uderzać do głowy. Sasza zaśmiał się wesoło, co było tylko potwierdzeniem słów znajomego.
- Ty też. – zachichotał. Podniósł się z fotela i zrobił kilka kroków. Poczuł jak kręci mu się w głowie a ziemia wiruje pod nogami. Już po chwili siedział na podłodze nie do końca rozumiejąc jak się na niej znalazł. Potrząsnął głową przerywając swoje pijackie rozważania po czym przeniósł wzrok na Arlo. Chłopak szczerzył się do niego radośnie. Alba odpowiedział mu szerokim uśmiechem.
- I co cię tak bawi? – rzucił po raz kolejny wybuchając śmiechem. Tak było mu zdecydowanie łatwiej. Upił się i poczuł jak pękają jego granice. Bo niby czemu nie miałby być wesoły. Przysunął się do znajomego i zanim ten zdążył jakkolwiek zareagować wtulił się w niego chowając twarz w jego szyję. Teraz jeszcze bardziej cieszył się, że nie jest sam.
- Jest fajnie. – wyszeptał uśmiechając się z zadowoleniem. Odsunął się odrobinę tak, żeby spojrzeć znajomemu w oczy. Pocałował go zamykając przy tym oczy. Poczuł jak Arlo wsuwa swoje ręce w jego włosy i pogłębia pocałunek. Albinos zadrżał lekko, przysuwając się do Coena najbliżej jak tylko mógł tak, że przestrzeń między nimi praktycznie nie istniała. Udało im się oderwać od siebie dopiero po dłuższej chwili, która i rak Albie wydawała się zdecydowanie za krótka.
- Opowiedz mi coś. – poprosił nagle białowłosy wbijając w czarnowłosego błagalne spojrzenie.
- A co będę z tego miał? – zapytał zadziornie tamten. Oczy Saszy rozbłysły a na twarz wpłynął szeroki uśmiech.
- Co zechcesz. – szepnął nie odwracając wzroku.

< Arlo? >                       

środa, 12 sierpnia 2015

od Arlo - CD Saszy

Arlo westchnął teatralnie, spoglądając na trzymany w dłoni joystick takim wzrokiem, jakby widział go pierwszy raz w życiu. Po chwili odrzucił pada w bok, zupełnie nie zwracając najmniejszej uwagi na głuche uderzenie, które rozległo się, gdy przedmiot trafił w podłogę. I tam już został, porzucony jak zepsuta zabawka, która nagle znudziła się rozkapryszonemu dziecku.
Chłopak przeciągnął się leniwie, przecierając oczy wierzchem lewej dłoni. Był trochę zmęczony, bo nie spał dziś wiele - może kilka godzin, na pewno nie więcej. Wcześniejszych nocy także nie mógł zaliczyć do przespanych; koszmary dręczyły go już od dłuższego czasu, i nie ważne co robił, za nic nie chciały dać mu spokoju. Coen obawiał się, że jeszcze trochę i zacznie bać się w ogóle zbliżać do swojego własnego łóżka.
- Głupiutki jesteś, Saszka - zacmokał leniwie, opuszczając ręce. Zamrugał kilka razy, chcąc pozbyć się nieprzyjemnego uczucia piasku pod powiekami. - Mówiłem, że jesteś fajny i że cię lubię. Zapomniałeś już?
Albinos mruknął coś, wciąż bawiąc się włosami Arlo. Niższy duch oparł głowę na jego kolanach i nogą przyciągnął sobie pilota od telewizora. Przełączył na kanał telewizji cyfrowej, uruchomił dekoder i bez większego zainteresowania zaczął skakać po kanałach.
W pewnym momencie zaczął nieopanowanie chichotać.
- Zobacz, Saszka, ten szympans wygląda zupełnie jak mój tatuś zastępczy! - zarechotał, wskazując bladym palcem małpę na ekranie. Sasza zmarszczył czoło.
- Kto? - spytał.
Coen momentalnie spoważniał. Przełączył kanał.
- Mój ojciec zastępczy - mruknął niechętnie. Zaraz jednak na jego twarz ponownie wpłynął szeroki, nie do końca zdrowy uśmiech. - Wyglądał jak szympans w blond peruce. Przynajmniej dopóki nie zaczął przypominać spalonej świńskiej tuszy w osmolonych ubraniach.
Arlo przesunął się, skręcając tułów tak, by siedzieć twarzą do znajomego. Albinos wyraźnie chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymał. Drobniejszy chłopak wyjął mu z rąk kontroler od konsoli i odrzucił go w bok, podobnie jak wcześniej zrobił to ze swoim własnym. Chciał nawet znów wspiąć się na kolana drugiego ducha, ale rozmyślił się w ostatniej chwili. Zamiast tego wstał, odwrócił się i podszedł do niedużej hotelowej lodóweczki stojącej na szafce w rogu pokoju. Otworzył drzwiczki i pochylił się, zaglądając do środka.
- Chcesz się czegoś napić, Saszka? - rzucił, nie odwracając się nawet. - Piwa? Wody? Soku? ...Piwa?


<Długie to jak nie wiem, ale musisz mi wybaczyć. Ten jeden raz. ;-; >

piątek, 31 lipca 2015

Od Saszy - CD Arlo

Sasza spojrzał w oczy znajomego przez chwilę milcząc. Krótko znał Arlo, a mimo to zdążył potraktować jego obecność jako coś oczywistego i stałego, choć nie miał na to dobrego wyjaśnienia. Ale niby czemu miałby się tym przejmować? Był tylko zmarłym chłopakiem, o którym zapomniał świat. Ostrożnie musnął palcami twarz znajomego.
- Tak. – odpowiedział dostrzegając jednocześnie błysk w oczach czarnowłosego. Albinos pochylił się w przód tylko po to, aby ucałować delikatnie niższego ducha. Gdy z powrotem oparł się o fotel na twarzy Coena widniał szeroki uśmiech.
- To dobrze. – powiedział, po czym przeniósł spojrzenie na ekran. Przez chwilę kręcił się w miejscu, aż w końcu oparł się wygodniej o albinosa.
 Sasza nigdy nie widział takiej gry. Przez chwilę po prostu tępo wpatrywał się w obrazy na ekranie podziwiając jakość grafiki. Z początku tylko dreptał posłusznie za postacią Arlo.
- Strzelaj Saszka! – zawołał chłopak. Białowłosy drgnął nerwowo prawie wypuszczając pada. Szybko nacisnął jeden z przycisków z dumą obserwując jak ruch na ekranie zamiera.
- Zabiłem ich? – ucieszył się patrząc w zamrożony ekran. Niższy duch pokręcił ze śmiechem głową.
- Nie. Zatrzymałeś grę. – wyjaśnił, wznawiając grę. Sasza przechylił głowę nie bardzo rozumiejąc co powinien teraz zrobić. Jego postać zaczęła kręcić się w kółko, jakby zażyła amfetaminę nie do końca pewnego pochodzenia. W końcu nacisnął jeden z guziczków, sprawiając, że postać kucnęła. Poczuł jak plecy Arlo lekko wibrują podczas gdy ten tłumił chichot. Alba westchnął zrezygnowany, ożywiając się dopiero wtedy gdy po naciśnięciu jednego z przycisków, rzucił granatem.
- Nie mogę uwierzyć, że nigdy nie zagrałeś w ani jedną grę. – westchnął czarnowłosy, najwyraźniej rozbawiony osiągnięciami wyższego ducha. Mimo to w jego głosie nie słychać było złośliwości.
- Kiedyś się nauczę. Mam przecież na to całą wieczność. – odparł Alba uśmiechając się lekko.
- W sumie racja. – rzucił tamten, obserwując jak postać Saszy ginie. Białowłosy przeciągnął się leniwie, po czym wplótł blade palce w krucze włosy znajomego. Zaczął bawić się czarnymi kosmykami. Zaplatał je ze sobą tylko po to, aby je rozplątać.
- A ty, Arlo? Lubisz mnie? – zapytał po chwili ciszy. Przymknął oczy, ciesząc się, że nie czuje się samotny. Nienawidził tego uczucia melancholii i odosobnienia, które rosło z każdym kolejnym dniem. Cisza, która na początku zdawała się być przyjemna, zaczynała huczeć w uszach. Szpital, będący domem powoli przeistaczał się w klatkę, w której Sasza sam się zamknął. A potem pojawił się Arlo, i wystarczyło tylko kilka chwil by zburzyć przytłaczającą ciszę i wyrwać się na zewnątrz. Po raz pierwszy od wielu lat, Alba poczuł się komuś potrzebny. I wiedział tylko jedno. Że chce, aby tak już zostało, i że cokolwiek by się nie działo, chce być blisko Arlo.

< Arlo? >

Zaczarowani