- Miłość jest ślepa. Albo to tylko iluzja. Myślisz że tego nie
wiem? – powiedział w końcu. Odetchnął głęboko nie wiedząc co robić. Wszystko to
sprawiało, że czuł się jak zaszczute zwierzę. – To, co ci zrobiono. Nawet bardziej
niż okrutne. I niczym sobie na to nie zasłużyłeś. Przykro mi. – dokończył gdy udało
mu się złapać rozpędzone myśli i ułożyć je w słowa. W oczach drugiego ducha dostrzegł
błysk, którego nie mógł w żaden sposób rozszyfrować. Ostrożnie podniósł dłonie rozluźniając
gumkę w bluzie. Ucisk, mimo iż delikatny kojarzył mu się z wisielczą pętlą. Arlo
nie zacisnął ich ponownie. Właściwie to nie zrobił i nie powiedział nic. Sasza przymknął
oczy starając się zatrzymać nie ustającą gonitwę myśli. Ten chaos w głowie powoli
go męczył. I wprawiał w zakłopotanie, którego wprost nie cierpiał. Podniósł dłonie
starając się ignorować ich drżenie. Przesunął opuszkami po bladym policzku Coena.
Ostrożnie założył jeden z czarnych kosmyków za jego ucho. Z pewnym wahaniem zbliżył
swoją twarz i delikatnie ucałował go w usta. Nawet coś tak krótkiego wywołało w
nim falę ciepła i łaskoczące uczucie w brzuchu. Zamknął oczy czując, jak Arlo wciąga
go w pocałunek przygryzając lekko jego wargę. Oderwał się od niego dopiero po dłuższej
chwili i prawie natychmiast objął niższego chłopaka wtulając twarz w jego ramię.
Nie potrafił wytłumaczyć dlaczego tak bardzo mu na nim zależy ani dlaczego tak dobrze
się przy nim czuje. Być może była to po prostu naturalna reakcja, w końcu spędził
sporo czasu w samotności odseparowany od otoczenia. Wiedział natomiast że nie chce
znowu być sam. Po tym co się wydarzyło po prostu nie byłby w stanie dalej funkcjonować
w opustoszałym szpitalu.
- Nie zostawiaj mnie, dobrze? - wymamrotał nawet nie myśląc nad tym co mówi. Kiedy po raz kolejny wyobrażał sobie puste korytarze i huczącą w uszach ciszę, miał ochotę przyczepić się do Arlo i już nigdy go nie puścić. Towarzystwo czarnowłosego działała na niego w jakiś kojący sposób sprawiając, że czuł się po prostu lepiej.
< Post jest beznadziejny i krótki, ale przeziębienie nie daje mi wykrzesać z siebie nic więcej. >