Arlo wpatrywał się z zaciekawieniem w twarz znajomego. Jego głowa wciąż spoczywała na ramieniu drugiego ducha, więc czarnowłosy patrzył na niego z dołu, ale zdawało mu się to zupełnie nie przeszkadzać. Wręcz przeciwnie, podobał mu się ten nowy, nieznany dotąd punkt widzenia. Po chwili jednak wyprostował się – teraz patrzył na Saszę z góry, i ten punkt widzenia także mu się podobał. Tak samo, o ile nie bardziej. Albinos podniósł na niego wzrok różowo-czerwonych oczu, co wywołało na ustach drobniejszego chłopaka szeroki uśmiech. Odsunął z twarzy drugiego ducha włosy, ujął ją w dłonie i uniósł do góry, tak, że prawie stykali się nosami.
- Hej - jego głos był cichy i przyjazny, ale uśmiech rósł z każdą sekundą, stając się niemal niepokojąco szeroki. - Czemu nie chcesz mi powiedzieć, gdzie schowałeś te narkotyki?
Sasza wzruszył tylko ramionami, jakby jego powody były najbardziej oczywistą rzeczą na tym świecie.
- Po prostu nie chcę - odparł. - To wszystko.
- Daj spokój - Arlo dalej drążył temat. Nie miał najmniejszego zamiaru tak szybko dać za wygraną; to byłoby zupełnie nie w jego stylu. Jeśli już się czegoś uczepił, nie odpuszczał, dopóki nie uzyskał satysfakcjonującej go odpowiedzi. - Chyba się nie boisz, że się zaćpamy, co? Śmierć po przedawkowaniu prochów już nam raczej nie grozi, gdyby jeszcze to do ciebie nie dotarło. Jezu, musiałeś tu naprawdę długo siedzieć, skoro nie zauważyłeś, że nie możesz już umrzeć ze zwykłych, ludzkich powodów.
- Tak się składa, że zauważyłem - mruknął Alba. Coen zdawał się jednak zupełnie go nie słuchać. Jego dłonie zsunęły się z policzków znajomego na jego ramiona, stamtąd dalej w dół, aż w końcu spoczęły na piersi albinosa. Arlo czuł na twarzy jego oddech, ciepły i nieco przyspieszony, jakby Saszę męczyła obecna sytuacja. Nie, nie męczyła... czarnowłosy uśmiechnął się do swoich własnych myśli.
- W sumie... - zamruczał, poprawiając się na kolanach drugiego ducha i zaczynając bawić się jego kołnierzem. - To ile ty tak właściwie masz lat?
- Miałem osiemnaście, kiedy umarłem - zdawało się, że musiała minąć chwila, zanim Sasza odpowiedział... a może to tylko wyobraźnia Coena płatała mu figle?
- To dobrze - uśmiechnął się nieco szerzej. - Nie lubię sypiać ze starszymi.
<Sexual harassment wyczuwam.>
Sasza wzruszył tylko ramionami, jakby jego powody były najbardziej oczywistą rzeczą na tym świecie.
- Po prostu nie chcę - odparł. - To wszystko.
- Daj spokój - Arlo dalej drążył temat. Nie miał najmniejszego zamiaru tak szybko dać za wygraną; to byłoby zupełnie nie w jego stylu. Jeśli już się czegoś uczepił, nie odpuszczał, dopóki nie uzyskał satysfakcjonującej go odpowiedzi. - Chyba się nie boisz, że się zaćpamy, co? Śmierć po przedawkowaniu prochów już nam raczej nie grozi, gdyby jeszcze to do ciebie nie dotarło. Jezu, musiałeś tu naprawdę długo siedzieć, skoro nie zauważyłeś, że nie możesz już umrzeć ze zwykłych, ludzkich powodów.
- Tak się składa, że zauważyłem - mruknął Alba. Coen zdawał się jednak zupełnie go nie słuchać. Jego dłonie zsunęły się z policzków znajomego na jego ramiona, stamtąd dalej w dół, aż w końcu spoczęły na piersi albinosa. Arlo czuł na twarzy jego oddech, ciepły i nieco przyspieszony, jakby Saszę męczyła obecna sytuacja. Nie, nie męczyła... czarnowłosy uśmiechnął się do swoich własnych myśli.
- W sumie... - zamruczał, poprawiając się na kolanach drugiego ducha i zaczynając bawić się jego kołnierzem. - To ile ty tak właściwie masz lat?
- Miałem osiemnaście, kiedy umarłem - zdawało się, że musiała minąć chwila, zanim Sasza odpowiedział... a może to tylko wyobraźnia Coena płatała mu figle?
- To dobrze - uśmiechnął się nieco szerzej. - Nie lubię sypiać ze starszymi.
<Sexual harassment wyczuwam.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz