- Chodźmy. – powiedział, pozwalając prowadzić się
czarnowłosemu. Ruszyli nie spiesznie pustą alejką. Chłodny, nocny wiatr delikatnie
szarpał ich włosy. Przez ciszę przebijał się odległy szum miasta i odgłos
świerszczy. Wszystko to sprawiało, że wokół nich powstawała swoistego rodzaju
muzyka. Cicha, delikatna i w pewnym stopniu pocieszająca. Alba uśmiechnął się
prawie niedostrzegalnie, czując dziwną do opisania lekkość. Nie był sobie w
stanie przypomnieć, kiedy ostatnio odczuwał coś takiego. Pewien był tylko
jednego. Podobało mu się to. Podobał mu się chłodny podmuch owiewający bladą
twarz, brak zwykłego ciężaru na ramionach, dźwięki otoczenia i ciepły dotyk
dłoni Arlo. Po chwili wyszli z niewielkiego spokojnego otoczenia szpitala,
trafiając na ciemną uliczkę. W kilku oknach paliło się światło, jednak w
porównaniu do miast, zaludnienie tutaj było bardzo małe. Arlo skręcił kilka
razy docierając do ponurej ulicy, najwyraźniej całkiem opuszczonej. Nad
niższymi budynkami górował wysoki hotel. Już z tej odległości budził respekt i
poczucie mniejszości. Sasza przechylił lekko głowę obrzucając opustoszałą ulicę
ciekawskim spojrzeniem. Właściwie cieszył się, że nie spotkali nikogo na swojej
drodze. W końcu dotarli do wejścia hotelu. Albinos przystanął na chwilę
obserwując budowlę niepewny jak powinien się czuć.
Dwuskrzydłowe drzwi skrzypnęły cicho gdy czarnowłosy je
popchnął. Środek budynku wyglądał jak sceneria jakiegoś horroru, co wcale nie
było takie dziwne. W pomieszczeniu panował mrok, rzeczy były porozrzucane w różnych
miejscach. Mimo to, miejsce przypadło Albie do gustu. Przyzwyczajony do
chłodnego, szpitalnego porządku, który w większej części pozostał w swoim
pierwotnym stanie, po cichu zachwycił się panującym tu chaosem.
- Hej, Szaszka. Tędy. – powiedział Arlo, ciągnąc go w stronę
dużych schodów prowadzących na piętro. Droga do pokoju niższego ducha
przypominała Saszy labirynt, choć równie dobrze ktoś mógłby to powiedzieć o długich
korytarzach jego szpitala. Białowłosy rozglądał się szukając jakiś
charakterystycznych punktów jednak nie był w stanie nic dostrzec. Drzwi
wyglądały dla niego identycznie, a numerki pokoi albo były nieczytelne po
ciemku, albo w ogóle ich nie było. W końcu dotarli na miejsce. Pokój Arlo był
zupełnie inny niż reszta hotelu. Wnętrze było dobrze oświetlone, w środku
znajdował się także nowoczesny sprzęt. Sasza rozejrzał się oszołomiony po
pomieszczeniu, oglądając ekran telewizora, komputer, a także konsolę.
- I jak Saszka? Podoba ci się tutaj? – zapytał czarnowłosy
zawieszając mu się na szyi. Białowłosy objął go, przytulając lekko.
- Tak. Jest przyjemnie i jasno. – powiedział uśmiechając się
prawie niezauważalnie. Przez chwilę stali w bezruchu, aż w końcu Arlo stanął na
palcach, jednocześnie zmuszając Albę do pochylenia głowy. Pocałował go
delikatnie, sprawiając, że świat przed oczyma albinosa przyjemnie zawirował. Zaraz
potem oderwał się od niego, chwytając blade dłonie w swoje ręce. Zaśmiał się
głośno ciągnąc znajomego w stronę konsoli.
- Chodź Saszka! Pogramy razem w coś? – zawołał puszczając
go, tylko po to by złapać pady.
- Ale ja nie umiem… Nigdy nie grałem…- zaczął ostrożnie
albinos. Czarnowłosy jednak nie przejął się tym zbytnio.
- Nauczę cię. – zapewnił z uśmiechem, wciskając mu w dłonie
kontroler.
- Skoro tak mówisz… - odparł białowłosy uśmiechając się
lekko.
< Arlo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz