piątek, 31 lipca 2015

Od Saszy - CD Arlo

Sasza spojrzał w oczy znajomego przez chwilę milcząc. Krótko znał Arlo, a mimo to zdążył potraktować jego obecność jako coś oczywistego i stałego, choć nie miał na to dobrego wyjaśnienia. Ale niby czemu miałby się tym przejmować? Był tylko zmarłym chłopakiem, o którym zapomniał świat. Ostrożnie musnął palcami twarz znajomego.
- Tak. – odpowiedział dostrzegając jednocześnie błysk w oczach czarnowłosego. Albinos pochylił się w przód tylko po to, aby ucałować delikatnie niższego ducha. Gdy z powrotem oparł się o fotel na twarzy Coena widniał szeroki uśmiech.
- To dobrze. – powiedział, po czym przeniósł spojrzenie na ekran. Przez chwilę kręcił się w miejscu, aż w końcu oparł się wygodniej o albinosa.
 Sasza nigdy nie widział takiej gry. Przez chwilę po prostu tępo wpatrywał się w obrazy na ekranie podziwiając jakość grafiki. Z początku tylko dreptał posłusznie za postacią Arlo.
- Strzelaj Saszka! – zawołał chłopak. Białowłosy drgnął nerwowo prawie wypuszczając pada. Szybko nacisnął jeden z przycisków z dumą obserwując jak ruch na ekranie zamiera.
- Zabiłem ich? – ucieszył się patrząc w zamrożony ekran. Niższy duch pokręcił ze śmiechem głową.
- Nie. Zatrzymałeś grę. – wyjaśnił, wznawiając grę. Sasza przechylił głowę nie bardzo rozumiejąc co powinien teraz zrobić. Jego postać zaczęła kręcić się w kółko, jakby zażyła amfetaminę nie do końca pewnego pochodzenia. W końcu nacisnął jeden z guziczków, sprawiając, że postać kucnęła. Poczuł jak plecy Arlo lekko wibrują podczas gdy ten tłumił chichot. Alba westchnął zrezygnowany, ożywiając się dopiero wtedy gdy po naciśnięciu jednego z przycisków, rzucił granatem.
- Nie mogę uwierzyć, że nigdy nie zagrałeś w ani jedną grę. – westchnął czarnowłosy, najwyraźniej rozbawiony osiągnięciami wyższego ducha. Mimo to w jego głosie nie słychać było złośliwości.
- Kiedyś się nauczę. Mam przecież na to całą wieczność. – odparł Alba uśmiechając się lekko.
- W sumie racja. – rzucił tamten, obserwując jak postać Saszy ginie. Białowłosy przeciągnął się leniwie, po czym wplótł blade palce w krucze włosy znajomego. Zaczął bawić się czarnymi kosmykami. Zaplatał je ze sobą tylko po to, aby je rozplątać.
- A ty, Arlo? Lubisz mnie? – zapytał po chwili ciszy. Przymknął oczy, ciesząc się, że nie czuje się samotny. Nienawidził tego uczucia melancholii i odosobnienia, które rosło z każdym kolejnym dniem. Cisza, która na początku zdawała się być przyjemna, zaczynała huczeć w uszach. Szpital, będący domem powoli przeistaczał się w klatkę, w której Sasza sam się zamknął. A potem pojawił się Arlo, i wystarczyło tylko kilka chwil by zburzyć przytłaczającą ciszę i wyrwać się na zewnątrz. Po raz pierwszy od wielu lat, Alba poczuł się komuś potrzebny. I wiedział tylko jedno. Że chce, aby tak już zostało, i że cokolwiek by się nie działo, chce być blisko Arlo.

< Arlo? >

niedziela, 26 lipca 2015

od Arlo - CD Saszy

Arlo z szerokim uśmiechem wcisnął znajomemu pada w dłoń, a sam rzucił się w stronę półki na której trzymał wszystkie swoje gry na konsolę. Było to prawdopodobnie jedyne miejsce w całym hotelu, w którym panował względny porządek - Coen uwielbiał swoje gry i wyjątkowo o nie dbał. Każdego dnia, kiedy bardzo się nudził, układał je według innego standardu; raz był to porządek alfabetyczny, innym kolor pudełka lub jego wysokość, a jeszcze innym rodzaj gry - najpierw przygodowe, potem zręcznościowe, a na końcu RPG. Tym razem ułożone były według wysokości pudełka.
Przejrzał szybko tytuły, aż w końcu zdecydował się na dziesiątą odsłonę Call of Duty. Ghosts było dobrą strzelanką, którą zdążył przejść już parę razy, ale uznał, że z chęcią do niej wróci, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że Sasza nigdy nie grał na konsoli, a gierka nie należała do specjalnie trudnych. Mógł co prawda wybrać o wiele łatwiejszą, ale uznał, że partyjka Call of Duty będzie o wiele ciekawsza.
- Zobacz, Saszka! - podbiegł radośnie do albinosa i zamachał mu plastikowym pudełeczkiem tuż przed nosem. - Zobacz co mam! Fajnie nie?
Wyższy duch uśmiechnął się nieco blado.
- Tak - mruknął. - Fajnie.
Arlo prawie podskoczył z radości. Momentalnie złapał znajomego za rękę i posadził na jedynym fotelu ustawionym przed telewizorem. Mebel był nieco obszarpany, gdzieniegdzie obicie zostało rozcięte lub rozerwane od długoletniego używania a przez nieduże dziurki wyłaziła gąbka, którą został wypchany, ale spośród wszystkich, które czarnowłosy znalazł w całym hotelu, ten był w zdecydowanie najlepszym stanie. Sam Coen usadowił się na kolanach Saszy, ujął jego dłonie wciąż trzymające pada i zaczął tłumaczyć mu, do czego służy każdy przycisk, wciąż pamiętając, że Alba prawdopodobnie trzyma podobny przedmiot pierwszy raz w życiu. Cóż, nic dziwnego, skoro ostatnie dziesięć lat albinos nie wyściubiał nosa za drzwi swego starego szpitala. Z kolei za czasów gdy jeszcze żyli nie było czegoś takiego jak konsola do gier. Za czasów gdy jeszcze żyli można było grać w warcaby, ewentualnie w Tetrisa jeśli ktoś miał farta i zdobył komputer.
- To jest pauza, to kucanie, tym przeładowujesz broń, tym skaczesz - pokazywał kolejno odpowiednie przyciski. - Tym sterujesz, a tym zmieniasz położenie kamery. Tu z przodu masz cztery przyciski, widzisz? Te dwa po lewej to celowanie i wyposażenie taktyczne, z lewej strzelanie i rzucanie granatami. Wszystko rozumiesz?
- Tak myślę.
Arlo uśmiechnął się szeroko i pocałował wyższego ducha po raz kolejny tego dnia - czy też raczej tej nocy - po czym zsunął się z jego kolan, włączył konsolę, włożył płytę i usadowił się na podłodze tuż przed fotelem zajmowanym przez Saszę, tak, że opierał się plecami o jego nogi. Ekran telewizora plazmowego powieszonego na ścianie naprzeciwko rozświetlił się, ukazując logo gry, a czarnowłosy, czekając, aż uruchomi się ekran startowy, odchylił się, tak, by położyć głowę na kolanach albinosa i spojrzeć mu w odwróconą do góry nogami twarz.
- Hej, Saszka - wyciągnął ręce, dotykając jego policzków. - Podobam ci się?


<ZOBACZ, POST!>

poniedziałek, 6 lipca 2015

Od Saszy - CD Arlo

Sasza powoli skinął głową. Skoro i tak już opuścił szpital, to równie dobrze mógł pójść dalej. Wstał nie puszczając dłoni Arlo.
- Chodźmy. – powiedział, pozwalając prowadzić się czarnowłosemu. Ruszyli nie spiesznie pustą alejką. Chłodny, nocny wiatr delikatnie szarpał ich włosy. Przez ciszę przebijał się odległy szum miasta i odgłos świerszczy. Wszystko to sprawiało, że wokół nich powstawała swoistego rodzaju muzyka. Cicha, delikatna i w pewnym stopniu pocieszająca. Alba uśmiechnął się prawie niedostrzegalnie, czując dziwną do opisania lekkość. Nie był sobie w stanie przypomnieć, kiedy ostatnio odczuwał coś takiego. Pewien był tylko jednego. Podobało mu się to. Podobał mu się chłodny podmuch owiewający bladą twarz, brak zwykłego ciężaru na ramionach, dźwięki otoczenia i ciepły dotyk dłoni Arlo. Po chwili wyszli z niewielkiego spokojnego otoczenia szpitala, trafiając na ciemną uliczkę. W kilku oknach paliło się światło, jednak w porównaniu do miast, zaludnienie tutaj było bardzo małe. Arlo skręcił kilka razy docierając do ponurej ulicy, najwyraźniej całkiem opuszczonej. Nad niższymi budynkami górował wysoki hotel. Już z tej odległości budził respekt i poczucie mniejszości. Sasza przechylił lekko głowę obrzucając opustoszałą ulicę ciekawskim spojrzeniem. Właściwie cieszył się, że nie spotkali nikogo na swojej drodze. W końcu dotarli do wejścia hotelu. Albinos przystanął na chwilę obserwując budowlę niepewny jak powinien się czuć.
Dwuskrzydłowe drzwi skrzypnęły cicho gdy czarnowłosy je popchnął. Środek budynku wyglądał jak sceneria jakiegoś horroru, co wcale nie było takie dziwne. W pomieszczeniu panował mrok, rzeczy były porozrzucane w różnych miejscach. Mimo to, miejsce przypadło Albie do gustu. Przyzwyczajony do chłodnego, szpitalnego porządku, który w większej części pozostał w swoim pierwotnym stanie, po cichu zachwycił się panującym tu chaosem.
- Hej, Szaszka. Tędy. – powiedział Arlo, ciągnąc go w stronę dużych schodów prowadzących na piętro. Droga do pokoju niższego ducha przypominała Saszy labirynt, choć równie dobrze ktoś mógłby to powiedzieć o długich korytarzach jego szpitala. Białowłosy rozglądał się szukając jakiś charakterystycznych punktów jednak nie był w stanie nic dostrzec. Drzwi wyglądały dla niego identycznie, a numerki pokoi albo były nieczytelne po ciemku, albo w ogóle ich nie było. W końcu dotarli na miejsce. Pokój Arlo był zupełnie inny niż reszta hotelu. Wnętrze było dobrze oświetlone, w środku znajdował się także nowoczesny sprzęt. Sasza rozejrzał się oszołomiony po pomieszczeniu, oglądając ekran telewizora, komputer, a także konsolę.
- I jak Saszka? Podoba ci się tutaj? – zapytał czarnowłosy zawieszając mu się na szyi. Białowłosy objął go, przytulając lekko.
- Tak. Jest przyjemnie i jasno. – powiedział uśmiechając się prawie niezauważalnie. Przez chwilę stali w bezruchu, aż w końcu Arlo stanął na palcach, jednocześnie zmuszając Albę do pochylenia głowy. Pocałował go delikatnie, sprawiając, że świat przed oczyma albinosa przyjemnie zawirował. Zaraz potem oderwał się od niego, chwytając blade dłonie w swoje ręce. Zaśmiał się głośno ciągnąc znajomego w stronę konsoli.
- Chodź Saszka! Pogramy razem w coś? – zawołał puszczając go, tylko po to by złapać pady.
- Ale ja nie umiem… Nigdy nie grałem…- zaczął ostrożnie albinos. Czarnowłosy jednak nie przejął się tym zbytnio.
- Nauczę cię. – zapewnił z uśmiechem, wciskając mu w dłonie kontroler.
- Skoro tak mówisz… - odparł białowłosy uśmiechając się lekko.

< Arlo? >

Zaczarowani