piątek, 18 września 2015

Od Saszy - CD Arlo

W głowie Saszy zakłębiło się tysiąc myśli na raz, tworząc wszechobecny chaos. Sytuację pogarszało jeszcze przenikliwe spojrzenie czarnowłosego. Albinos nagle poczuł się dziwnie malutki i przytłoczony całą tą sytuacją. Jakże prościej byłoby siedzieć teraz w szpitalu! Otoczyć się stertą papierów, wpełznąć pod koc, wybrać się do szpitalnej biblioteczki. Ale z drugiej strony nie chciał niczego tracić. W ciągu raptem dwóch dni uraczył takiej ilości uczuć której nie doznał przez te wszystkie lata. I wcale nie podobała mu się myśl o straceniu tego wszystkiego. W końcu skupił wzrok na Arlo podświadomie wiedząc że odwrócenie spojrzenia nie wchodziło teraz w grę.
- Miłość jest ślepa. Albo to tylko iluzja. Myślisz że tego nie wiem? – powiedział w końcu. Odetchnął głęboko nie wiedząc co robić. Wszystko to sprawiało, że czuł się jak zaszczute zwierzę. – To, co ci zrobiono. Nawet bardziej niż okrutne. I niczym sobie na to nie zasłużyłeś. Przykro mi. – dokończył gdy udało mu się złapać rozpędzone myśli i ułożyć je w słowa. W oczach drugiego ducha dostrzegł błysk, którego nie mógł w żaden sposób rozszyfrować. Ostrożnie podniósł dłonie rozluźniając gumkę w bluzie. Ucisk, mimo iż delikatny kojarzył mu się z wisielczą pętlą. Arlo nie zacisnął ich ponownie. Właściwie to nie zrobił i nie powiedział nic. Sasza przymknął oczy starając się zatrzymać nie ustającą gonitwę myśli. Ten chaos w głowie powoli go męczył. I wprawiał w zakłopotanie, którego wprost nie cierpiał. Podniósł dłonie starając się ignorować ich drżenie. Przesunął opuszkami po bladym policzku Coena. Ostrożnie założył jeden z czarnych kosmyków za jego ucho. Z pewnym wahaniem zbliżył swoją twarz i delikatnie ucałował go w usta. Nawet coś tak krótkiego wywołało w nim falę ciepła i łaskoczące uczucie w brzuchu. Zamknął oczy czując, jak Arlo wciąga go w pocałunek przygryzając lekko jego wargę. Oderwał się od niego dopiero po dłuższej chwili i prawie natychmiast objął niższego chłopaka wtulając twarz w jego ramię. Nie potrafił wytłumaczyć dlaczego tak bardzo mu na nim zależy ani dlaczego tak dobrze się przy nim czuje. Być może była to po prostu naturalna reakcja, w końcu spędził sporo czasu w samotności odseparowany od otoczenia. Wiedział natomiast że nie chce znowu być sam. Po tym co się wydarzyło po prostu nie byłby w stanie dalej funkcjonować w opustoszałym szpitalu. 
- Nie zostawiaj mnie, dobrze? - wymamrotał nawet nie myśląc nad tym co mówi. Kiedy po raz kolejny wyobrażał sobie puste korytarze i huczącą w uszach ciszę, miał ochotę przyczepić się do Arlo i już nigdy go nie puścić.  Towarzystwo czarnowłosego działała na niego w jakiś kojący sposób sprawiając, że czuł się po prostu lepiej. 

< Post jest beznadziejny i krótki, ale przeziębienie nie daje mi wykrzesać z siebie nic więcej. >

Zaczarowani